Pomysł na bloga „Czekając na bobasa…” rodził się w mojej głowie już od dawna. Pracuję w klinice zajmującej się leczeniem niepłodności. Moja mama mówi, że powinnam zmienić pracę, bo za bardzo się angażuję emocjonalnie i wiecznie przeżywam później w domu;) Codziennie spotykam tam wiele par, dzielnie walczących o swojego bobaska. Zawsze staram się do przyszłych rodziców zagadać, zapytać o samopoczucie, staram się pomóc jak tylko mogę.
Ale cóż, tak już mam J Często mocno przeżywam historie naszych pacjentów – bo jak tu się nie cieszyć, gdy widzę znaną mi parę ze swoim maluszkiem, o którego tyle czasu się starali? Jak nie wesprzeć tych, którzy ciągle walczą o maluszka i z nadzieją czekają na swoją kolej?
Kocham to, co robię, i dlatego pewnego dnia stwierdziłam, że mogłabym się dzielić moim doświadczeniem nie tylko z parami spotykanymi na korytarzu w klinice, ale również z tymi, które same borykają się z problemem niepłodności, są nieśmiałe, nie chcą afiszować się z tym, co przeżywają. Uważam, że o niepłodności powinno się mówić głośno i każda para powinna otrzymać odpowiednią poradę i opiekę oraz spotkać się z odpowiednim traktowaniem przez otoczenie.
A rzeczywistość niestety czasami skrzeczy…
Dlatego za cel swojego bloga postawiłam sobie wspieranie na duchu wszystkich, którzy oczekują na bobaskaJ. Chcę obalać mity związane z niepłodnością, dzielić się moją wiedzą i doświadczeniem, odpowiadać na Wasze pytania.
Jeśli tylko pozwoli mi czas, postaram się też opisywać historie par, którym po długich staraniach udało się wziąć w objęcia swoje dziecko. Mam nadzieję, że z czasem uda się mi też umieszczać rozmowy ze znanymi mi lekarzami – postaram się zadawać im pytania, na które chcielibyście znać odpowiedź.
Pomysłów w mojej głowie siedzi wiele J
Zaglądajcie do mnie, aby poznać je wszystkie!:)
Majka.
Świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńJa tu już zostaje:)
Bardzo się cieszę, każdy obserwujący to dla mnie motywacja!!:)
OdpowiedzUsuńWitam, rozpoczynam drogę po Pani blogu, chcę przeczytać wszystko, o czym Pani tu pisze. Może to troszeczkę mnie uspokoi... START
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, mam nadzieję, że uda mi się podtrzymać na duchu! :)
OdpowiedzUsuńto rzeczywiscie wyjatkowy blog..
OdpowiedzUsuńgratuluje pomyslu i.. dziekuje.. :)
A ja dziękuję za słowa uznania - dobrze wiedzieć, że ktoś czyta i udaje się kogoś podnieść na duchu!:)
OdpowiedzUsuńI ja Cie odnalazłam:-) świetny blog ja się staram o maleństwo jz prawie 5 lat jestem po jednym nieudanym transferze i za tydzień czeka mnie kilejny. Staram się głośno mówić o moim problemie. A to otwiera innych ludzi... Super że istnieje taki blog, dzięki bo to bardzo pomaga
OdpowiedzUsuńWitaj!:) Cieszę się, że komuś moje teksty i rady naprawdę pomagają i wspierają na duchu!:)
UsuńBardzo dobrze, że mówisz o tym głośno - wiele par wciąż niestety boryka się z nieśmiałością, wstydem i osamotnieniem, trzeba pomalutku, krok po kroku to zmieniać! :)